Deviant King PDF Ebook Mobi Epub (2024)

Czytaj więcej:
Deviant King PDF Ebook Mobi Epub (1)

Średnia Ocena:


Dla wielbicieli ebooków Penelope Douglas!Pierwszy tom trylogii New Adult z motywem hate-love bestsellerowej zagranicznej autorki.Elsa Quinn właśnie wkroczyła na korytarze Royal Elite School i jeszcze nie zna panujących tutaj reguł. Nie ma pojęcia, że jest grupa chłopaków, która tu rządzi, i jeżeli kobieta chce przetrwać w szkole, musi być po ich stronie. W dodatku najlepiej, aby się nie wychylała.Elsa popełniła wszystkie te błędy jednocześnie.Zwróciła na siebie uwagę samego króla szkoły, Aidena Kinga. Powinna była siedzieć cicho, teraz jednak jest już za późno. Chłopak obiecał, że ją zniszczy.Aiden jest zdeterminowany, żeby uczynić życie Elsy w nowej szkole koszmarem. Lecz przez dwa lata tortur nie dotknie jej ani razu. To, co będzie robił, będzie ją raniło bez jego udziału… Aż do pewnego momentu.

Szczegóły
TytułDeviant King
Autor:RinaKent
Rozszerzenie:brak
Język wydania:polski
Ilość stron:
Wydawnictwo:Wydawnictwo NieZwykłe
Rok wydania:2022
TytułData DodaniaRozmiar

Zobacz podgląd Deviant King pdf poniżej lub w przypadku gdy jesteś jej autorem, wgraj własną skróconą wersję książki w celach promocyjnych, aby zachęcić do zakupu online w sklepie empik.com. Deviant King Ebookpodgląd online w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki nie posiadają jeszcze opcji podglądu, a inne są ściśle chronione prawem autorskimi rozpowszechnianie ich jakiejkolwiek treści jest zakazane, więc w takich wypadkach zamiast przeczytania wstępu możesz jedynie zobaczyć opis książki, szczegóły,sprawdzić zdjęcie okładki oraz recenzje.

Deviant King PDF Ebook Mobi Epub (2)Deviant King PDF Ebook Mobi Epub (3)

Deviant King PDF Ebook podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [emailprotected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.


Pobierz PDF

Nazwa pliku: The Love Hypothesis by Ali Hazelwood 1658949338618-Polish.pdf - Rozmiar: 925 kB
Głosy: 0
Pobierz

Nazwa pliku: Lipsk2023_zmieszane_1.pdf - Rozmiar: 98 kB
Głosy: 0
Pobierz

Nazwa pliku: Lipsk2023_segregowane_2.pdf - Rozmiar: 105 kB
Głosy: 0
Pobierz

Nazwa pliku: inbound3559582742136439140.pdf - Rozmiar: 873 kB
Głosy: 0
Pobierz

Wgraj PDF

To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stron
swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!


WGRAJ PDF

Ostatnio dodane
Felix, Net i Nika oraz Fantologia PDF
Przygody Aminy Al-Sirafi PDF
Pierwsze 100 słów. Marvel dla maluszka PDF
Czytanie z dłoni PDF
Pakiet: Plan Colossus / Furia tajfunu PDF
Szkoła biednych PDF
Kamienne miasto. Imma Tataranni i pogrzebana historia PDF
Jej ostatnia prośba PDF
Dopóki oddycham. Lovro PDF
Bądź moim marzeniem PDF
Losowy ebook

Historia żółtej ciżemki Ebook
Carnivia. Bluźnierstwo Ebook
Jezus z Nazarethu. Tom 1-4 Ebook
Moja mama Ebook
Domowy wyrób wędlin Ebook
Słowacki Raj. Mapa 1:50 000 Ebook
Pamiętnik Lady Trent. Tom 2. Zwrotnik węży Ebook
Etykieta japońska Ebook
Style w architekturze. Arcydzieła budownictwa europejskiego od antyku po czasy współczesne Ebook
Pociągi, statki, samoloty Ebook

Tagi

Deviant King pdf pobierz
Deviant King doc
Deviant King ebook za darmo
Deviant King pdf ebook do pobrania
Deviant King mobi
Deviant King epub

Deviant King PDF transkrypt - 20 pierwszych stron:

Strona 1Pochwała za hipotezę o miłości„Jednorożec współczesnego romansu: nieuchwytne małżeństwogłęboko bystrego i zachwycającego eskapisty. . . . Hipoteza Miłościma ogromny komercyjny urok, ale cichszą tajemnicąjest to, że istnieje konkretna publiczność, składająca się ze wszystkich Oliwekna świecie, którzy głęboko, gorliwie czekali na tę właśnieksiążkę.— Christina Lauren, autorka bestsellerów „New York Timesa” „Zabawna, seksowna i inteligentna. Ali Hazelwood wykonał świetną robotę zHipotezą Miłości.— autorka bestsellerów „New York Timesa”, Mariana Zapata„To dotyczy jednego z moich ulubionych tropów — Grumpy spotykaSunshine — w zabawny i całkowicie ujmujący sposób. . . . kochałemkiwa głową w stronę fandomu i romansów, a ja nie mogłem tego odłożyć. Wysoce rekomendowane!"— Bestsellerowa autorka „New York Timesa”, Jessica Clare„Pięknie napisana komedia romantyczna z bohaterką, w którejnatychmiast się zakochasz. Hipoteza miłosna ma zająćmiejsce na twojej półce”.—Elizabeth Everett, autorka A Lady's Formula for LoveA JOVE BOOKwydana przez BerkleyOdcisk Penguin Random House LLCpenguinrandomhouse.comPrawa autorskie © 2021 autorstwa Ali HazelwoodFragment książki Love on the Brain prawa autorskie © 2021 autorstwa Ali HazelwoodPenguin Random House wspiera prawa autorskie. Prawa autorskie napędzają kreatywność,zachęcająróżnorodne głosy, promuje wolność słowa i tworzy żywą kulturę. Dziękujemy zazakup autoryzowanego wydania tej książki i przestrzeganie praw autorskich poprzezniereprodukowanie, skanowanie lub rozpowszechnianie jakiejkolwiek jej części w jakiejkolwiekformie bezpozwolenia. Wspierasz pisarzy i pozwalasz Penguin Random House nadalsze publikowanie książek dla każdego czytelnika.A JOVE BOOK, BERKLEY i kolofon BERKLEY & B są zastrzeżonymiznakami towarowymi Penguin Random House LLC.Dane katalogowe w Bibliotece Kongresu w publikacji: Hazelwood, Ali, autor.Tytuł: Hipoteza miłości / Ali Hazelwood.Opis: Pierwsze wydanie. | Nowy Jork: Jove, 2021.Identyfikatory: LCCN 2020057346 (druk) | LCCN 2020057347 (e-book) | ISBN9780593336823 (handel książkowy) | ISBN 9780593336830 (ebook)Tematy: GSAFD: Historie miłosne.Klasyfikacja: LCC PS3608.A98845 L68 2021 (druk) | LCC PS3608.A98845(ebook) | DDC 813 .6 — zapis dc23LC dostępny pod adresemZapis ebooka LC dostępny pod adresemWydanie pierwsze: wrzesień 2021Ilustracja na okładce: lilithsaurProjekt książki: Tiffany Estreicher, adaptacja ebooka autorstwa Estelle MalmedTo jest fikcja. Nazwiska, postacie, miejsca i zdarzenia są albowytworem wyobraźni autora, albo są używane fikcyjnie, a wszelkie podobieństwo dorzeczywistych osób, żywych lub zmarłych, przedsiębiorstw, wydarzeń lub miejsc jest całkowicieStrona 2przypadkowe.pid_prh_5.8.0_c0_r0Do moich kobiet w STEM: Kate, Caitie, Hatun i Mar.Per aspera ad aspera.Spis treściOkładkaPochwała za miłość HipotezaTytuł StronaPrawa autorskieEpigrafProlog Rozdział pierwszyRozdział drugi Rozdział trzeci Rozdział czwarty Rozdział piąty Rozdział szósty Rozdział siódmyRozdział ósmy Rozdział dziewiąty Rozdział dziesiąty Rozdział jedenasty Rozdział dwunastyRozdział trzynasty Rozdział czternasty Rozdział piętnasty Rozdział szesnasty Rozdziałsiedemnasty Rozdział osiemnasty Rozdział Rozdział dziewiętnasty Rozdział dwudziesty Rozdziałdwudziesty pierwszy Rozdział dwudziesty drugi Epilog Od autora Podziękowania Fragment zMIŁOŚCI W MÓZGU O autorze Hipoteza (rzeczownik) Przypuszczenie lub propozycja wyjaśnieniana podstawie ograniczonych dowodów, jako punkt wyjścia do dalszych badań. Przykład: „Opierającsię na dostępnych informacjach i zebranych dotychczas danych, moja hipoteza jest taka, że ​imdalej będę od miłości, tym lepiej będzie”. Prolog Szczerze mówiąc, Olive była trochę zamieszana wtę całą sprawę ze szkołą podyplomową. Nie dlatego, że nie lubiła nauki. (Ona kochała naukę.Nauka była jej pasją.) I nie z powodu ciężaru pełnego oczywistych czerwonych flag. Doskonalezdawała sobie sprawę, że poświęcenie się latom niedocenianej, niedocenianej,osiemdziesięciogodzinnej pracy w tygodniu może nie być dobre dla jej zdrowia psychicznego. To ,że noce spędzone na trudzeniu się przed palnikiem Bunsena, aby odkryć trywialny kawałek wiedzy,może nie być kluczem do szczęścia. Poświęcenie umysłu i ciała na zajęcia akademickie z rzadkimiprzerwami na kradzież bez opieki bajgli może nie być mądrym wyborem. Była w pełni świadoma, ajednak nic jej to nie martwiło. A może trochę, ale mogła sobie poradzić. To było coś innego, copowstrzymywało ją przed poddaniem się najbardziej znanemu i wysysającemu duszę kręgowipiekła (tj. program doktorski). Trzymał ją z tyłu, to znaczy, dopóki nie została zaproszona narozmowę kwalifikacyjną na wydziale biologii Stanforda i natknęła się na The Guy. Facet, któregoimienia tak naprawdę nigdy nie dostała. Facet, którego spotkała po tym, jak wpadła na ślepo dopierwszej łazienki, jaką udało jej się znaleźć. Facet, który ją zapytał: „Z ciekawości, czy jest jakiśkonkretny powód, dla którego płaczesz w mojej toalecie?” Oliwka pisnęła. Próbowała otworzyćoczy przez łzy i ledwo zdołała. Całe jej pole widzenia było rozmazane. Widziała tylko wodnistyzarys — kogoś wysokiego, ciemnowłosego, ubranego na czarno i… . . tak. To było to. "I . . . czy todamska toaleta? wyjąkała. Pauza. Cisza. A potem: „Nie”. Jego głos był głęboki.Tak głeboko. Naprawdę głębokie. Marzycielska głęboka."Jesteś pewny?""TAk.""Naprawdę?"– Słusznie, ponieważ to jest łazienka mojego laboratorium.Dobrze. Miał ją tam. "Tak mi przykro. Czy potrzebujesz . . ”.Wskazała na stragan lub tam, gdzie, jak sądziła,były stragany. Piekły ją oczy, nawet zamknięte, i musiała je zacisnąć, żeby zgasićoparzenie. Próbowała osuszyć policzkirękawem, ale materiał jej kopertowej sukienki był tani ikruchy, nie w połowie tak chłonny jak prawdziwa bawełna. Ach, radościbycia zubożonym.— Muszę tylko wylać ten odczynnik do kanalizacji — powiedział,ale nie słyszała, jak się porusza. Może dlatego, żeblokowała zlew. A może dlatego, że uważał Olive zadziwaczkę i zastanawiał się, czy nie nałożyć na nią kampusowej policji. To by brutalnie położyło kres jej doktoratowi. marzenia,prawda? „Nie używamy tego jako toalety, tylko do usuwaniaStrona 3odpadów i mycia sprzętu”."Przepraszam. Myślałem . . ”. Słabo. Źle myślała, podobnie jakjej zwyczaj i przekleństwo."Czy wszystko w porządku?" Musi być naprawdę wysoki. Jego głos brzmiał, jakby dochodził z wysokości dziesięciu stóp nad nią."Pewnie. Dlaczego pytasz?"„Bo płaczesz. W mojej łazience."„Och, nie płaczę. Cóż, trochę tak, ale to tylko łzy,wiesz?"Ja nie."Westchnęła, opierając się o wyłożoną kafelkami ścianę. „To mojekontakty. Wygasły jakiś czas temu i nigdy nie byłytak wspaniałe na początku. Zepsuli mi oczy. Zdjąłemje, ale... . ”. Wzruszyła ramionami. Mam nadzieję, że w jego kierunku. „Tozajmuje trochę czasu, zanim wyzdrowieją”.„Wstawiłeś wygasłe kontakty?” Wydawał się osobiścieurażony.„Tylko trochę stracił ważność”.„Co to znaczy „trochę”?”"Nie wiem. Kilka lat?""Co?" Jego spółgłoski były ostre i precyzyjne. Chrupiący.Przyjemne.– Myślę, że tylko parę.„Tylko kilka lat?”"W porządku. Daty ważności są dla słabych.Ostry dźwięk – jakieś parsknięcie. „Daty ważności są podane, więc nie znajduję cię płaczącego w kącie mojej łazienki”.O ile ten koleś nie był samym panem Stanfordem, naprawdęmusiał przestać nazywać tę łazienkę swoją łazienką."W porządku." Machnęła ręką. Przewróciłaby oczami,gdyby nie płonęły. „Spalanie trwa zwykle tylkokilka minut”.– Masz na myśli, że robiłeś to już wcześniej?Zmarszczyła brwi. "Zrobił co?"„Wstaw wygasłe kontakty”."Oczywiście. Kontakty nie są tanie.”„Ani oczy”.Hmm. Słuszna uwaga. „Hej, poznaliśmy się? Może wczoraj wieczoremna kolacji rekrutacyjnej z potencjalnym doktorem. studenci?”"Nie."– Nie było cię tam?„Nie do końca moja scena”.„Ale darmowe jedzenie?”„Nie warte małej rozmowy”.Może był na diecie, bo co to za doktorat.student tak powiedział? A Olive była pewna, że ​jest doktorem.student – ​wyniosły, protekcjonalny ton był martwymdarem. Wszyscy doktoranci studenci byli tacy: myśleli, żesą lepsi od wszystkich innych tylko dlatego, że mieliwątpliwy przywilej zabijania muszek owocowych w imięnauki za dziewięćdziesiąt centów za godzinę. W ponurym, mrocznym świecieakademickim absolwenci byli najgorszymi stworzeniami idlatego musieli przekonać samych siebie, że są najlepsi.Olive nie była psychologiem klinicznym, ale wyglądała na całkiempodręcznikowy mechanizm obronny.Strona 4„Czy przeprowadzasz rozmowę kwalifikacyjną o miejsce w programie?” zapytał."Tak. Na przyszłoroczną kohortę biologiczną. Boże, jej oczypłonęły. "A ty?" zapytała, przyciskając donich dłonie."Ja?""Jak długo tu byłeś?""Tutaj?" Pauza. "Sześć lat. Daj lub weź.""Oh. Czy niedługo kończysz szkołę?"I . . ”.Podchwyciła jego wahanie i natychmiast poczuła się winna.„Czekaj, nie musisz mi mówić. Pierwsza zasada szkoły podyplomowej —nie pytaj o harmonogram prac innych absolwentów.Bicie. A potem kolejny. "Prawidłowy.""Przepraszam." Chciałaby go zobaczyć. Na początku interakcje społecznebyły wystarczająco trudne; ostatnią rzeczą, której potrzebowała, byłomniej wskazówek. – Nie chciałem przekazywać twoich rodziców wŚwięto Dziękczynienia.Zaśmiał się cicho. „Nigdy nie mógłbyś”."Oh." Uśmiechnęła się. „Irytujący rodzice?”– I jeszcze gorsze Święta Dziękczynienia.„To jest to, co wy, Amerykanie, dostajecie za opuszczenieWspólnoty Narodów”. Wyciągnęła rękę w, jak miała nadzieję, jego ogólnym kierunku. – Nawiasem mówiąc, jestem Olive. Jakdrzewo”. Zaczęła się zastanawiać, czy właśnieprzedstawiła się przy odpływie, kiedy usłyszała, jakpodchodzi bliżej. Dłoń, która zacisnęła się na jej dłoni, była sucha,ciepła i tak duża, że ​mogłaby objąć całą jej pięść.Wszystko w nim musi być ogromne. Wzrost, palce, głos.Nie było to całkiem nieprzyjemne.– Nie jesteś Amerykaninem? on zapytał."Kanadyjski. Słuchaj, jeśli zdarzy ci się porozmawiać z kimś, kto jestw komitecie rekrutacyjnym, czy mógłbyś nie wspomnieć omoich nieszczęśliwych kontaktach? To może sprawić, że będę wyglądać na mniej niżgwiezdnego kandydata."Tak myślisz?" on śmiertelnie poważany.Spojrzałaby na niego, gdyby mogła. Choć możei tak dobrze sobie radziła, bo się śmiał– tylko obrzydzenie, ale Olive wiedziała. I trochę jej się to podobało.Puścił ją, a ona zdała sobie sprawę, że ściskago za rękę. Ups.„Czy planujesz się zapisać?” on zapytał.Wzruszyła ramionami. „Mogę nie dostać oferty”. Ale ona iprofesor, z którym rozmawiała, doktor Aslan, naprawdę się dogadali. Olive jąkała się i mamrotała znacznie rzadziej niż zwykle.Dodatkowo jej wyniki GRE i GPA były prawie idealne. Czasamibrak życia się przydał.„Czy planujesz się zapisać, jeśli dostaniesz ofertę?”Byłaby głupia, gdyby tego nie zrobiła. W końcu to był Stanford — jeden znajlepszych programów z biologii. A przynajmniej takpowtarzała sobie Olive, żeby ukryć przerażającą prawdę.Co oznaczało, że, szczerze mówiąc, była trochę na płocie wtej całej sprawie ze szkołą podyplomową."I . . . być może. Muszę powiedzieć, że granica między doskonałymwyborem kariery a krytycznym wpadnięciem w życie staje się nieco zamazana.Strona 5„Wygląda na to, że skłaniasz się ku schrzaniowi”. Brzmiał, jakby się uśmiechał."Nie. Dobrze . . . Ja tylko . . ”."Ty tylko?"Przygryzła wargę. „A jeśli nie jestem wystarczająco dobry?” wypaliłai dlaczego, Boże, dlaczego obnażała najgłębsze lęki swojegosekretnego serduszka temu przypadkowemu facetowi z łazienki? Azresztą po co? Za każdym razem, gdy ujawniała swoje wątpliwościprzyjaciołom i znajomym, automatycznie oferowali tęsamą banalną, bezsensowną zachętę. Wydobrzejesz. Możeszto zrobić. Wierzę w Ciebie. Ten facet z pewnością zrobi tosamo.Zbliża się.Lada chwila.Za chwilę… „Dlaczego chcesz to zrobić?”Uh? "Robić . . . Co?"„Zdobądź doktorat. Jaki jest twój powód?Olive odchrząknęła. „Zawsze miałem dociekliwyumysł, a studia podyplomowe to idealne środowisko, aby to wspierać. To da mi ważne, zbywalne umiejętności… —Parsknął.Zmarszczyła brwi. "Co?"„Nie ta linia, którą znalazłeś w książce przygotowującej do wywiadu. Dlaczegochcesz mieć doktorat?”– To prawda – upierała się nieco słabo. „Chcę wyostrzyć swojezdolności badawcze…”„Czy to dlatego, że nie wiesz, co jeszcze zrobić?”"Nie."„Ponieważ nie dostałeś stanowiska w branży?”„Nie, nawet nie ubiegałem się o pracę w przemyśle”.„Ach.” Poruszył się, obok niej pojawiła się duża, zamazana postać,żeby wylać coś do zlewu. Olive czuła zapacheugenolu i detergentu do prania oraz czystą, męską skórę. Dziwnieładne połączenie.„Potrzebuję więcej swobody, niż może zaoferować przemysł”.„W środowisku akademickim nie będziesz miał zbyt wiele wolności”. Jego głosbył bliższy, jakby jeszcze się nie cofnął. „Będziesz musiałfinansować swoją pracę poprzez absurdalnie konkurencyjnegranty badawcze. Zarobiłbyś lepsze pieniądze, pracując od dziewiątej do piątej, cow rzeczywistości pozwala na zabawę w weekendy”.Olive skrzywiła się. „Próbujesz nakłonić mnie do odrzucenia mojejoferty? Czy to jakaśkampania przeciwko osobom noszącym wygasłe kontakty?„Nie”.Słyszała jego uśmiech.„Pójdę dalej i ufam, że to tylko błędny krok”.– Noszę je cały czas i prawie nigdy… Westchnął. „Otoumowa: nie mam pojęcia, czy jesteś wystarczająco dobry, ale nie o topowinieneś sobie zadawać. Akademia to dużo dolców zabardzo mały huk. Liczy się to, czy twój powód, by być wśrodowisku akademickim, jest wystarczająco dobry. Dlaczego więc doktorat, Olive?”Myślała o tym, myślała i myślała jeszcze więcej.A potem przemówiła ostrożnie. "Mam pytanie. KonkretneStrona 6pytanie badawcze. Coś, czego chcę się dowiedzieć. Tam.Gotowe. To była odpowiedź. „Coś, czego obawiam się, że nikt innynie odkryje, jeśli tego nie zrobię”."Pytanie?"Poczuła zmianę powietrza i zdała sobie sprawę, że teraz opierasię o zlew."TAk." Jej usta były suche. „Coś, co jest dlamnie ważne. I… nie ufam, że zrobi to nikomu innemu. Ponieważ nie dotarlido tej pory. Dlatego . . ”. Ponieważstało się coś złego. Ponieważ chcę wykonać swoją część, aby to się więcej niepowtórzyło.Ciężkie myśli w obecności nieznajomego, wciemności jej zamkniętych powiek. Więc otworzyła je; jejwzrok wciąż był niewyraźny, ale palenie prawie zniknęło. Facetpatrzył na nią. Być może rozmyte na krawędziach, aletak bardzo tam, cierpliwie czekające, aż będzie kontynuowała.– To dla mnie ważne – powtórzyła. „Badania, którechcę przeprowadzić”. Olive miała dwadzieścia trzy lata i była sama na świecie.Nie chciała weekendów ani przyzwoitej pensji. Chciałacofnąć się w czasie. Chciała być mniej samotna. Ale ponieważ tobyło niemożliwe, zadowoli się naprawieniem tego, co może.Skinął głową, ale nic nie powiedział, wyprostował się i zrobiłkilka kroków w kierunku drzwi. Wyraźnie wychodzę.„Czy mój jest wystarczająco dobry powód, aby iść do szkoły średniej?” zawołałaza nim, nienawidząc tego, jak chętna do aprobaty brzmiała. Możliwe, że znajdowała się w środku jakiegośegzystencjalnego kryzysu.Zatrzymał się i spojrzał na nią. „To najlepszy”.Uśmiechał się, pomyślała. Albo coś w tym stylu.– Powodzenia podczas rozmowy kwalifikacyjnej, Olive."Dziękuję."Był już prawie za drzwiami.– Może zobaczymy się w przyszłym roku – bełkotała,lekko się rumieniąc. „Jeśli wejdę. I jeśli nie ukończyłeś szkoły”.– Może – usłyszała, jak mówi.Po tym, Facet zniknął. A Olive nigdy nie poznała jegoimienia. Ale kilka tygodni później, kiedywydział biologii Stanford złożył jej ofertę, przyjęła ją. Bezwahania.Rozdział pierwszyHIPOTEZA: Mając wybór między A (nieconiewygodna sytuacja) a B (kolosalny gówniany pokaz zdruzgocącymi skutkami), nieuchronnie wybiorę B.Dwa lata, jedenaście miesięcy późniejW obronie Olive mężczyzna tego nie zrobił. wydaje się, że zabardzo przeszkadza mu ten pocałunek.Przyzwyczajenie się zabrało mu chwilę – co było całkowiciezrozumiałe, biorąc pod uwagę nagłe okoliczności. To byłaniezręczna, nieprzyjemna, nieco bolesna minuta, w którejOlive jednocześnie przyciskała swoje usta do jego ust ipodnosiła się tak wysoko, jak sięgały jej palce u nóg, by utrzymaćusta na tym samym poziomie, co jego twarz. Czy musiał być taki wysoki?Pocałunek musiał wyglądać jak niezdarne uderzenie głową, a onazaczęła się niepokoić, że nie będzie w stanie tego zrobić. Jej przyjaciółka Anh, którą Olive zauważyłaStrona 7, jak kilka sekund temu szła w jej stronę, rzuciła okiemna to i od razu wiedziała, że ​Olive i Kiss Dude niemogą być dwojgiem ludzi w trakcie randki.Potem ta boleśnie powolna chwila minęła i pocałunekstał się… . . różne. Mężczyzna gwałtownie wciągnął powietrze i lekko pochyliłgłowę, przez co Olive nie czuła się jak małpa wiewiórkawspinająca się na baobab, a jego dłonie – które były duże iprzyjemnie ciepłe w klimatyzatorze korytarza – zacisnęły się wokół jejtalii. Przesunęli się o kilka cali, podchodząc, by owinąć się wokółklatki piersiowej Olive i trzymając ją przy sobie. Nie za blisko inie za daleko.Tak więc.To było bardziej długotrwałe całowanie niż co*kolwiek innego, ale byłocałkiem miłe i przez kilka sekund Olive zapomniała owielu rzeczach, w tym o tym, że została przyciśniętado przypadkowego, nieznanego kolesia. Że ledwo zdążyławyszeptać „Czy mogę cię pocałować?” przed zamknięciemz nim ust. To, co początkowo skłoniło ją do wystawieniacałego programu, to nadzieja na oszukanie Anh, jej najlepszej przyjaciółki nacałym świecie.Ale dobry pocałunek sprawi, że dziewczyna nachwilę zapomni o sobie. Olive zorientowała się, że wtapia się w szeroką, solidną klatkę piersiową, która nie okazywała żadnego poddania. Jej dłonie przesunęły się odzarysowanej szczęki do zaskakująco gęstych i miękkich włosów, a potem –potem usłyszała własne westchnienie, jakby już zdyszana, iwtedy uderzyło ją jak cegła w głowę, uświadomienie sobie,że… Nie. NieNie, nie, nie .Nie powinna się tym cieszyć. Przypadkowy koleś i tak dalej.Olive sapnęła i odsunęła się od niego,gorączkowo szukając Anh. W niebieskawym blaskukorytarza laboratorium biologicznego jej przyjaciela nigdzie nie było.Dziwny. Olive była pewna, że ​zauważyła ją kilka sekundwcześniej.Z drugiej strony Kiss Dude stał tuż przednią, z rozchylonymi ustami, podniesioną klatką piersiową i dziwnym błyskiem w jegooczach, dokładnie wtedy, gdy uświadomiła sobie ogromtego, co właśnie zrobiła. Kogo miała właśnie…Pieprzyć jej życie.Pierdolić. Ją. Życie.Ponieważ dr Adam Carlsen był znanym dupkiem.Fakt ten sam w sobie nie był godny uwagi, ponieważ wśrodowisku akademickim każde stanowisko powyżej poziomu absolwenta(poziom Olive, niestety) wymagało pewnego stopnia osądu,aby utrzymać się przez dowolny czas, z etatowymi wydziałami nasamym szczycie piramida dupy. Jednak doktor Carlsen byłwyjątkowy. Przynajmniej jeśli plotki były czymś, z czym można by się było zapoznać.Był powodem, dla którego współlokator Olive, Malcolm, musiałcałkowicie zrezygnować z dwóch projektów badawczych i prawdopodobnie skończyłbystudia z rocznym opóźnieniem; ten, który sprawił, że Jeremy zwymiotowałz niepokoju przed egzaminami kwalifikacyjnymi; jedynym winowajcązmuszania połowy studentów wydziału doodroczenia obrony pracy dyplomowej. Joe, który kiedyś był w kohorcie Olive i co czwartekwieczoremzabierał ją na nieostre europejskie filmy z mikroskopijnymi napisami, był asystentem badawczymStrona 8w laboratorium Carlsena, ale postanowił zrezygnować z tego na sześć miesięcy. z „powodów”. Takbyło prawdopodobnie najlepiej, ponieważ większość pozostałych asystentów Carlsena od zawszemiała drżące ręce i często wyglądała, jakby nie spali od roku. Dr Carlsen mógł być młodąakademicką gwiazdą rocka i cudownym dzieckiem biologii, ale był też wredny i hiperkrytyczny, a wsposobie, w jaki mówił, w sposobie, w jaki się zachowywał, było oczywiste, że uważał się za jedynąosobę zajmującą się przyzwoitą nauką . na wydziale biologii Stanforda . Prawdopodobnie na całymświecie. Był notorycznie kapryśnym, nieznośnym, przerażającym kutasem. A Olive właśnie gopocałowała. Nie była pewna, jak długo trwała cisza – tylko, że to on ją przerwał. Stał przed Olive,śmiesznie onieśmielający z ciemnymi oczami i jeszcze ciemniejszymi włosami, patrząc w dół zniewiadomego, ile cali powyżej sześciu stóp – musiał być ponad pół stopy wyższy od niej.Nachmurzył się, wyraz twarzy, który rozpoznała, widząc go na seminarium wydziałowym.Spojrzenie, które zwykle poprzedzało jego podniesienie ręki, by wskazać na jakąś dostrzeganąfatalną wadę w pracy mówcy. Adama Carlsena. Niszczycielka karier naukowych, Olive usłyszałakiedyś słowa swojego doradcy. W porządku. W porządku. Całkowicie w porządku. Zamierzała tylkoudawać, że nic się nie stało, kiwać mu grzecznie głową i na palcach wyjść stąd. Tak, solidny plan."Czy ty . . . Czy właśnie mnie pocałowałeś? Był zdziwiony i może trochę zdyszany. Jego usta byłypełne, pulchne i... . . Bóg. Pocałował. Po prostu nie było mowy, żeby Olive zaprzeczyła temu, cowłaśnie zrobiła. Mimo wszystko warto było spróbować. "Nie." Co zaskakujące, wydawało się, że todziała. „Ach. W porządku." Carlsen skinął głową i odwrócił się, wyglądając na niecozdezorientowanego. Zrobił kilka kroków korytarzem, dotarł do fontanny – może tam, dokąd sięskierował w pierwszej kolejności. Olive zaczęła wierzyć, że naprawdę może być zła, kiedyzatrzymał się i odwrócił ze sceptycznym wyrazem twarzy. "Jesteś pewny?" Cholera. — Ja… —Ukryła twarz w dłoniach. „To nie tak, jak to wygląda”. "Dobra. I . . . Dobra – powtórzył powoli. Jegogłos był głęboki i niski i brzmiał, jakby był na dobrej drodze do wściekłości. Jakby już był szalony.„Co się tu dzieje?” Po prostu nie było sposobu, aby to wyjaśnić. Każdy normalny człowiek uznałbysytuację Olive za dziwną, ale Adam Carlsen, który najwyraźniej uważał empatię za błąd, a nie cechęczłowieczeństwa, nigdy nie mógł tego zrozumieć. Pozwoliła rękom opaść na boki i wzięła głębokioddech. "I . . . słuchaj, nie chcę być niegrzeczny, ale to naprawdę nie twoja sprawa. Patrzył na niąprzez chwilę, a potem skinął głową. "TAk. Oczywiście." Musiał wracać do swojego zwykłego rytmu,ponieważ jego ton stracił trochę zaskoczenia i wrócił do normy – suchy. Lakoniczny. „Po prostuwrócę do mojego biura i zacznę pracować nad moją skargą dotyczącą tytułu IX”. Olive odetchnęłaz ulgą. "Tak. Byłoby wspaniale, skoro ... Czekaj. Twoje co?" Przechylił głowę. „Tytuł IX to prawofederalne, które chroni przed niewłaściwymi zachowaniami seksualnymi w środowiskuakademickim…” „Wiem, co to jest Tytuł IX”. "Rozumiem. Więc świadomie postanowiłeś tozlekceważyć”. "Ja co? Nie. Nie, nie zrobiłem!” Wzruszył ramionami. — W takim razie muszę sięmylić. Ktoś inny musiał mnie zaatakować. – Napaść… nie „napadłam” ciebie. – Pocałowałeś mnie."Ale nie naprawdę." „Bez uprzedniego uzyskania mojej zgody”. „Pytałem, czy mogę cię pocałować!”„A potem zrobiłem to, nie czekając na moją odpowiedź”. "Co? Powiedziałeś tak." "Przepraszam?"Zmarszczyła brwi. „Zapytałem, czy mogę cię pocałować, a ty się zgodziłeś”. "Błędny. Zapytałeś, czymógłbyś mnie pocałować, a ja parsknąłem. „Jestem prawie pewien, że słyszałem, że powiedziałeśtak”. Uniósł jedną brew i przez chwilę Olive pozwalała sobie marzyć o utopieniu kogoś. Dr Carlsen.Się. Obie brzmiały jak świetne opcje. „Słuchaj, naprawdę przepraszam. To była dziwna sytuacja.Czy możemy po prostu zapomnieć, że to się stało?” Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, jegokanciasta twarz była poważna i coś jeszcze, coś, czego nie mogła do końca rozszyfrować ,ponieważ była zbyt zajęta obserwowaniem na nowo, jak cholernie wysoki i szeroki był. Po prostuogromne. Olive zawsze była drobna, tylko po tej stronie zbyt szczupła, ale dziewczynki, które mająpięć lat i osiem lat, rzadko czuły się drobne. Przynajmniej dopóki nie znaleźli się obok AdamaCarlsena. Wiedziała, że ​jest wysoki, oczywiście, kiedy widziała go po wydziale lub spacerował pokampusie, z dzielenia z nim windy, ale nigdy nie ze sobą rozmawiali. Nigdy nie byłem tak blisko. Zwyjątkiem sekundy temu, Olive. Kiedy prawie włożyłeś mu język w język … „Czy coś jest nie tak?”Brzmiał na prawie zaniepokojonego. "Co? Nie. Nie ma. – Ponieważ – kontynuował spokojnie –całowanie nieznajomego o północy w laboratorium naukowym może być znakiem, że tak. – Niema. Carlsen skinął głową w zamyśleniu. "Bardzo dobrze. W takim razie spodziewaj się poczty wciągu najbliższych kilku dni. Zaczął ją mijać, a ona odwróciła się, by krzyczeć za nim. „Nawet niespytałeś o moje imię!” „Jestem pewien, że każdy mógł to rozgryźć, ponieważ musiałeś przejąćStrona 9swoją odznakę, aby dostać się do laboratorium po godzinach. Dobrej nocy. "Czekać!" Pochyliła się izatrzymała go z ręką na jego nadgarstku. Zatrzymał się natychmiast, chociaż było oczywiste, żeuwolnienie się nie będzie wymagało żadnego wysiłku, i wpatrywał się znacząco w miejsce, wktórym jej palce owinęły się wokół jego skóry – tuż pod zegarkiem, który prawdopodobniekosztował połowę jej rocznej pensji absolwenta. Albo wszystko. Puściła go natychmiast i cofnęłasię o krok. — Przepraszam, nie chciałem … — Pocałunek. Wyjaśnić." Olive przygryzła dolną wargę.Naprawdę się schrzaniła . Musiała mu teraz powiedzieć. „Anh Pham”. Rozejrzała się, żeby upewnićsię, że Anh naprawdę nie ma. „Dziewczyna, która przechodziła obok. Jest absolwentką wydziałubiologii. Carlsen nie dał żadnych wskazówek, by wiedzieć, kim jest Anh. „Anh ma. . ”. Olive założyłaza ucho kosmyk brązowych włosów. W tym miejscu historia stała się zawstydzająca.Skomplikowane i trochę młodzieńczo brzmiące. „Widziałem tego faceta na wydziale. JeremyLangley, ma rude włosy i pracuje z dr. . . W każdym razie wyszliśmy tylko kilka razy, a potemzabrałem go na przyjęcie urodzinowe Anh, a oni po prostu się dogadali i… Olive zamknęła oczy. Coprawdopodobnie było złym pomysłem, ponieważ teraz widziała namalowane na jej powiekach, jakjej najlepsza przyjaciółka i jej partner przekomarzali się w kręgielni, jakby znali się przez całe życie;niewyczerpane tematy rozmów, śmiech, a potem, pod koniec wieczoru, Jeremy śledził wzrokiemkażdy ruch Anh. Było boleśnie jasne, kim jest zainteresowany. Olive machnęła ręką i spróbowałasię uśmiechnąć. „Krótko mówiąc, po tym, jak Jeremy i ja zakończyliśmy sprawy, zaprosił Anh narandkę. Powiedziała nie z powodu . . . kod dziewczyny i tak dalej, ale mogę powiedzieć, żenaprawdę go lubi. Boi się zranić moje uczucia i bez względu na to, ile razy jej powiedziałem, żewszystko w porządku , nie uwierzyłaby mi”. Nie wspominając o tym, że pewnego dniapodsłuchałem, jak wyznała naszemu przyjacielowi Malcolmowi, że uważa Jeremy'ego zawspaniałego, ale nigdy nie mogła mnie zdradzić, umawiając się z nim, a wyglądała na takprzygnębioną. Rozczarowany i niepewny, zupełnie niepodobny do tej odważnej, ponadprzeciętnejAnh, do której jestem przyzwyczajony. „Więc po prostu skłamałem i powiedziałem jej, że jużspotykam się z kimś innym. Ponieważ jest jedną z moich najbliższych przyjaciół i nigdy niewidziałam jej tak bardzo jak facet i chcę, żeby miała dobre rzeczy, na które zasługuje, i jestemprzekonana, że ​zrobiłaby to samo dla mnie i… Olive zdała sobie sprawę, że ona był chaotyczny i żeCarlsen nie mógł się mniej przejmować. Zatrzymała się i przełknęła, chociaż jej usta były suche."Dziś wieczorem. Powiedziałem jej, że będę dziś wieczorem na randce. „Ach.” Jego wyraz twarzybył nieczytelny. "Ale nie jestem. Postanowiłem więc przyjechać, żeby popracować nadeksperymentem, ale pojawiła się też Anh. Nie powinno jej tu być. Ale była. Jadąc tą drogą. Ispanikowałem… cóż. Olive otarła dłonią twarz. „Tak naprawdę nie myślałem”. Carlsen nic niepowiedział, ale właśnie w jego oczach myślał: „Oczywiście”. „Chciałem tylko, żeby uwierzyła, że ​jestem na randce”. Pokiwał głową. – Więc pocałowałeś pierwszą osobę, którą zobaczyłeś nakorytarzu. Idealnie logiczne.” Olive skrzywiła się. „Kiedy tak to ująłeś, może to nie był mój najlepszymoment”. "Być może." „Ale to też nie było moje najgorsze! Jestem prawie pewien, że Anh naswidziała. Teraz pomyśli, że byłam z tobą na randce i miejmy nadzieję, że będzie mogła wyjść zJeremym i… Pokręciła głową. "Słuchać. Tak mi przykro z powodu pocałunku. "Czy jesteś?" „Proszę,nie zgłaszaj mnie. Naprawdę myślałem, że słyszałem, jak mówisz tak. Obiecuję, że nie chciałem. .”. Nagle uświadomiła sobie ogrom tego, co właśnie zrobiła . Właśnie pocałowała przypadkowegofaceta, faceta, który okazał się najbardziej nieprzyjemnym członkiem wydziału biologii. Źlezrozumiała prychnięcie, żeby wyrazić zgodę, właściwie zaatakowała go na korytarzu, a terazpatrzył na nią w ten dziwny, zamyślony sposób, tak duży, skupiony i blisko niej, i… . . Gówno. Możeto była późna noc. Może to dlatego, że jej ostatnia kawa wypiła szesnaście godzin temu. Może toAdam Carlsen patrzył na nią w taki sposób. Nagle cała ta sytuacja była zbyt wielka. – Właściwiemasz absolutną rację. I tak mi przykro. Jeśli czułeś się w jakikolwiek sposób nękany przeze mnie,naprawdę powinieneś mnie zgłosić, bo to tylko sprawiedliwe. To była straszna rzecz do zrobienia,chociaż naprawdę nie chciałem. . . Nie żeby moje intencje miały znaczenie; bardziej przypomina totwoje postrzeganie . . ”. Gówno, gówno, gówno. – Teraz odchodzę, dobrze? Dziękuję Ci I . . . Takbardzo mi przykro . Olive odwróciła się na pięcie i pobiegła korytarzem. – Olive – usłyszała, jakwoła za nią. — Olive, czekaj… Nie przestała. Zbiegła po schodach na pierwsze piętro, a potemwybiegła z budynku i przez ścieżki słabo oświetlonego kampusu Stanford, minęła dziewczynęwyprowadzającą psa i grupę śmiejących się uczniów przed biblioteką. Kontynuowała, dopóki niestanęła przed drzwiami swojego mieszkania, zatrzymując się tylko po to, by je otworzyć, i ruszyłaStrona 10prosto do swojego pokoju w nadziei, że uniknie swojej współlokatorki i tego, kogo mógł dziśprzyprowadzić do domu. Dopiero gdy opadła na łóżko, wpatrując się w świecące w ciemnościgwiazdy przyklejone do jej sufitu, zdała sobie sprawę, że zapomniała sprawdzić swojelaboratoryjne myszy. Zostawiła też laptopa na ławce i bluzę gdzieś w laboratorium, a zupełniezapomniała wstąpić do sklepu i kupić kawę, którą obiecała Malcolmowi, że dostanie na jutro rano.Gówno. Co za katastrofa dnia. Olive nigdy nie przyszło do głowy, że doktor Adam Carlsen – znanydupek – nazwał ją po imieniu. Rozdział drugi HIPOTEZA: Rozejdą się wszelkie plotki dotyczącemojego życia miłosnegoz szybkością, która jest wprost proporcjonalna do mojego pragnienia utrzymaniatej plotki w tajemnicy.Olive Smith była wschodzącą doktorantką trzeciego roku. student na jednym znajlepszych wydziałów biologii w kraju, na którym mieściło sięponad stu absolwentów i często wydawało się, że to kilka milionówstudentów studiów magisterskich. Nie miała pojęcia, jaka jest dokładna liczbawykładowców, ale sądząc po skrzynkach pocztowych wpokoju kserokopiarek, przypuszczała, że ​za dużo. Dlategodoszła do wniosku, że gdyby nigdy nie miała nieszczęście nawiązać kontaktuz Adamem Carlsenem na dwa lata przed „Nocą” (minęło zaledwie kilka dni od incydentu z pocałunkiem, aleOlive już wiedziała, że ​pomyśli o ostatnim Piątek jakoNoc przez resztę jej życia), było całkiem możliwe, żebędzie w stanie ukończyć szkołę bez krzyżowania znim dróg. W rzeczywistości była prawie pewna, że​Adam Carlsen nie tylko nie miał pojęcia, kim ona jest, ale także nie miałochoty się uczyć – i prawdopodobnie już zapomniał o wszystkim,co się wydarzyło.O ile oczywiście nie pomyliła się katastrofalnie iostatecznie złożył pozew o tytuł IX. W takim przypadkuprzypuszczała, że ​zobaczy go ponownie, kiedy przyzna się dowiny w sądzie federalnym.Olive doszła do wniosku, że może marnować czas na zamartwianie sięopłatami prawnymi lub może skupić się na bardziej palącychkwestiach. Podobnie jak około pięćset slajdów, które musiałaprzygotować do zajęć z neurobiologii, które miała rozpocząć wsemestrze jesiennym, który zaczynał się za niecałe dwa tygodnie.Albo notatkę, którą Malcolm zostawił dziś rano, mówiąc jej, żewidział karalucha przemykającego pod kredensem, mimo że ichmieszkanie było już pełne pułapek. Albo najważniejszy:fakt, że jej projekt badawczy osiągnął punkt krytycznyi desperacko potrzebowała większego, znaczniebogatszego laboratorium do przeprowadzenia swojego eksperymentu. W przeciwnym razie to, comożestać się przełomowym, klinicznie istotnym badaniem, może skończyć się marnowaniem na garstce szalek Petriego ułożonychw szufladzie na warzywa w lodówce.Olive otworzyła laptopa z namysłem, żeby wygooglować„Narządy, bez których można żyć” i „Ile za nie pieniędzy”,ale dało się zwieść dwudziestu nowym e-mailom, które otrzymała,gdy była zajęta swoimi zwierzętami laboratoryjnymi. Pochodziły prawie wyłączniez drapieżnych dzienników, nigeryjskich niedoszłych książąt i jednejfirmy produkującej brokat, do której biuletynu zapisała się sześć lattemu, aby dostać darmową tubkę szminki. Olive szybko oznaczyła je jakoprzeczytane, chcąc wrócić do swoich eksperymentów, a potem zauważyła, że ​jedna wiadomość była w rzeczywistości odpowiedzią na coś, cowysłała. Odpowiedź z . . . O kurczę. O kurczę.Strona 11Kliknęła tak mocno, że prawie zwichnęłapalec wskazujący.Dzisiaj, 15:15OD: [emailprotected]DO: [emailprotected]TEMAT: Re: Projekt badania przesiewowego raka trzustkiOlive,Twój projekt brzmi dobrze. Odwiedzę Stanford za jakieś dwatygodnie. Dlaczego więc nie porozmawiamy?Pozdrawiam,TBTom Benton, Ph.D.DocentWydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu HarvardaJej serce zabiło szybciej. Potem zaczął galopować. Potemzwolnił do pełzania. A potem poczuła, jak jej krew pulsuje napowiekach, co nie mogło być zdrowe, ale… Tak. TAk! Miałaprzyjmującego. Prawie. Prawdopodobnie? Może. Na pewno może. TomBenton powiedział „dobrze”. Powiedział, że brzmi „dobrze”. Tomusiał być „dobry” znak, prawda?Zmarszczyła brwi, przewijając w dół, by ponownie przeczytać e-mail, który wysłałamu kilka tygodni wcześniej.7 lipca, 8:19OD: [emailprotected]DO: [emailprotected]TEMAT: Projekt badań przesiewowych na raka trzustkiDoktorze Benton,nazywam się Olive Smith i jestem doktorem. student na wydziale biologiiUniwersytetu Stanforda. Moje badania skupiają się naraku trzustki, w szczególności na znalezieniu nieinwazyjnych, przystępnych cenowonarzędzi do wykrywania, które mogą prowadzić do wczesnego leczenia i zwiększeniaprzeżywalności. Pracuję nad biomarkerami krwi, zobiecującymi wynikami. (Możesz przeczytać o mojej wstępnej pracy wrecenzowanym artykule, który załączyłem. Przesłałem równieżnowsze, niepublikowane wyniki na tegorocznąkonferencję Society for Biological Discovery; akceptacja jest w toku, ale zobacz załączonystreszczenie). być przeprowadzenie dodatkowych badań w celuokreślenia wykonalności mojego zestawu testowego.Niestety moje obecne laboratorium (dr Aysegul Aslan, który przechodzi na emeryturęza dwa lata) nie ma funduszy ani sprzętu,abym mógł kontynuować. Zachęca mnie do znalezienia większegolaboratorium badań nad rakiem, w którym mógłbym spędzić kolejny rok akademicki i zebraćpotrzebne mi dane. Potem wracałem do Stanford, aby analizować ispisywać dane. Jestem wielkim fanem prac, które opublikowałaśna temat raka trzustki i zastanawiałem się, czy nie będziemożliwości wykonywania mojej pracy w twoim laboratorium na Harvardzie.Chętnie porozmawiam bardziej szczegółowo o moim projekcie, jeśli jesteśzainteresowany.Z poważaniem drOliveOlive SmithWydział Biologii Kandydatów, Uniwersytet StanfordGdyby Tom Benton, wybitny badacz raka, przybył doStanford i poświęcił Olive dziesięć minut swojego czasu, mogłabyStrona 12go przekonać, by pomógł jej w jej kłopotliwym położeniu badawczym!Dobrze . . . być może.Olive była o wiele lepsza w prowadzeniu badań, niż wsprzedawaniu swojej wagi innym. Komunikacja naukowa iwszelkiego rodzaju wystąpienia publiczne były zdecydowanie jej wielkąsłabością. Ale miała okazję pokazać Bentonowi, jakobiecujące są jej wyniki. Mogła wymienić kliniczne korzyści płynącez jej pracy i wyjaśnić, jak niewiele potrzeba, abyprojekt okazał się ogromnym sukcesem. Wszystko, czego potrzebowała, tocicha ławka w kącie jego laboratorium, kilkaset jego laboratoryjnych myszy i nieograniczonydostęp do jego mikroskopu elektronowegoza dwadzieścia milionów dolarów .Benton nawet jej nie zauważył.Olive skierowała się do pokoju socjalnego, pisząc w myślachpełne pasji przemówienie o tym, jak była gotowa korzystać z jegourządzeń tylko w nocy i ograniczać zużycie tlenu domniej niż pięciu oddechów na minutę. Nalała sobie filiżankęzastygłej kawy i odwróciła się, by zobaczyć, że tużza nią ktoś się skrzywił.Przestraszyła się tak mocno, że prawie się poparzyła."Jezus!" Chwyciła się za klatkę piersiową, wzięła głęboki oddech imocniej trzymała kubek Scooby-Doo. „Ach. Wystraszyłeś mnie jakcholera."Oliwa."To był zły znak. Anh nigdy nie nazywała jej Olive — nigdy,chyba że skarciła ją za szybkie obgryzanie paznokcilub żelki witaminowe na kolację."Hej! Jak ci... - Tamtejnocy.Cholera. "-weekend?""Dr. Carlsen.Cholera, cholera, cholera. "Co z nim?"– Widziałem was dwoje razem."Oh. Naprawdę?" Zaskoczenie Olive brzmiało boleśnieigrało, nawet w jej własnych uszach. Może powinna byłazapisać się do klubu teatralnego w liceum, zamiastuprawiać każdy dostępny sport."TAk. Tutaj, w dziale."Oh. Chłodny. Um, nie widziałem cię, inaczej bym się przywitał.Anh zmarszczyła brwi. „Ol. Widziałem cię. Widziałem cię z Carlsenem. Wiesz, że cię widziałem, i wiem, że wiesz, że cię widziałem,bo mnie unikasz."Nie mam."Anh obdarzyła ją jednym z jej budzących grozę spojrzeń. Tobył prawdopodobnie ten, którego używała jako przewodniczącasenatu studenckiego, jako szefowa Stanford Women in Science Association,jako dyrektorka zasięgu OrganizacjiNaukowców BIPOC. Nie było walki, której Anh nie mogłaby wygrać. Byłaprzerażająca i nieposkromiona, a Olive to w niej uwielbiała — alenie teraz.„Nie odpowiedziałeś na żadną z moich wiadomości przez ostatniedwa dni. Zazwyczaj wysyłamy SMS-y co godzinę.Oni zrobili. Wiele razy. Olive przełożyła kubek dolewej ręki, tylko po to, żeby kupić sobie trochę czasu. „Byłem… . . zajęty?"Strona 13"Zajęty?" Brwi Anh uniosły się. – Zajęty całowaniem Carlsena?"Oh. O to. To było po prostu . . ”.Anh skinęła głową, jakby chcąc zachęcić ją do dokończenia zdania.Kiedy stało się oczywiste, że Olive nie może, Anh kontynuowałaza nią.– To był… bez obrazy, Ol… ale to był najdziwniejszypocałunek, jaki kiedykolwiek widziałem.Spokojna. Zachowaj spokój. Ona nie wie. Ona nie może wiedzieć. –Wątpię – odparła słabo Olive. – Weź ten odwróconypocałunek Spider-Mana. To było o wiele dziwniejsze niż…— Ol, powiedziałeś, że tego wieczoru byłaś na randce. Nie spotykasz sięz Carlsenem, prawda? Wykrzywiła twarz w grymasie.Tak łatwo byłoby wyznać prawdę. Odpoczątku studiów Anh i Olive robiły mnóstwo kretyńskichrzeczy, razem i osobno; kiedy Olive wpadła w panikę ipocałowała nikogo innego, jak Adama Carlsena, mogła stać się jednym z nich, z którego śmiali siępodczas cotygodniowych wieczorówprzy piwie i nie tylko. Albo nie. Istniała szansa, że ​jeśli Olive przyzna się do kłamstwa , Anh jużnigdy jej nie zaufa. Albo że nigdy nie umówi się z Jeremym. I tak samo jak pomysł, że jej najlepszaprzyjaciółka spotyka się z jej byłym, Olive chciała trochę zwymiotować, myśl, że wspomniananajlepsza przyjaciółka nie jest wcale szczęśliwa, sprawiła, że ​chciała rzygać o wiele bardziej.Sytuacja była przygnębiająco prosta: Olive była sama na świecie. Była przez długi czas, od czasówliceum . Nauczyła się, by nie robić z tego wielkiej sprawy — była pewna, że ​wiele osób na świeciejest samotnych i musiało zapisywać wymyślone nazwiska i numery telefonów na swoichformularzach kontaktowych w nagłych wypadkach. Podczas studiów i studiów magisterskichskupianie się na nauce i badaniach było jej sposobem na radzenie sobie i była doskonale gotowaspędzić resztę życia zamknięta w laboratorium, mając niewiele więcej niż zlewkę i garść pipet jakojej wierna towarzysze — do . . . Anh. W pewnym sensie była to miłość od pierwszego wejrzenia.Pierwszy dzień studiów podyplomowych . Orientacja na kohortę biologiczną. Olive weszła do salikonferencyjnej, rozejrzała się i usiadła na pierwszym wolnym miejscu , jakie znalazła, skamieniała.Była jedyną kobietą w pokoju, praktycznie samotną w morzu białych mężczyzn, którzy jużrozmawiali o łodziach i piłce sportowej, która była w telewizji poprzedniego wieczoru , inajlepszych trasach do jazdy. Popełniłam straszny błąd, pomyślała. Facet w łazience się mylił. Niepowinienem był tu przychodzić. Nigdy się nie dopasuję . A potem dziewczyna z kręconymiciemnymi włosami i ładną, okrągłą twarzą opadła na krzesło obok niej i mruknęła: „To tyle, jeślichodzi o zaangażowanie programów STEM w integrację, mam rację?” To był moment, w którymwszystko się zmieniło. Mogli być po prostu sojusznikami. Jako jedyni dwójka nie-cis- białychstudentów na tym roku, mogli razem znaleźć pocieszenie, gdy trzeba było trochę narzekać iignorować się nawzajem. Olive miała wielu takich przyjaciół – właściwie wszystkich, znajomychprzypadkowych, o których myślała czule, ale niezbyt często. Anh jednak od początku była inna.Może dlatego, że wkrótce przekonali się , że uwielbiają spędzać sobotnie wieczory na jedzeniuniezdrowego jedzenia i zasypianiu przy rom-comach. Może to był sposób, w jaki upierała się, byzaciągnąć Olive do każdej grupy wsparcia „kobiety w STEM” na kampusie i zachwyciła wszystkichswoimi strzałami w dziesiątkę. Może dlatego, że otworzyła się przed Olive i wyjaśniła, jak trudnobyło jej dotrzeć tam , gdzie jest dzisiaj. Sposób, w jaki jej starsi bracia wyśmiewali się z niej inazywali ją kujonem za kochanie matematyki, tak bardzo dorastając – w wieku, w którym byciekujonem nie było uważane za fajne. Tym razem profesor fizyki zapytał ją, czy pierwszego dniasemestru była w złej klasie. Fakt, że pomimo jej ocen i doświadczenia badawczego nawet jejdoradca akademicki wydawał się sceptyczny, kiedy zdecydowała się kontynuować studia STEM .Olive, której droga do szkoły średniej była trudna, ale nie aż tak trudna, była zdezorientowana.Potem wściekły. A potem z absolutnym podziwem, kiedy zrozumiała zwątpienie w siebie, które Anhbyła w stanie wykorzystać w czystej zawziętości. I z jakiegoś niewyobrażalnego powodu Anhwydawała się lubić Olive tak samo. Kiedy stypendium Olive nie przeciągało się do końca miesiąca,Anh podzieliła się swoim błyskawicznym ramenem. Kiedy komputer Olive uległ awarii bez kopiizapasowych, Anh nie spała całą noc, aby pomóc jej przepisać pracę z krystalografii. Kiedy Olive nieStrona 14miała dokąd pojechać na święta, Anh zabierała przyjaciółkę do domu w Michigan i pozwalałaswojej licznej rodzinie zaopatrywać Olive w pyszne jedzenie, podczas gdy wokół niej płynęłygwałtowne wietnamski. Kiedy Olive czuła się za głupia na program i rozważała rezygnację, Anhwyperswadowała jej to. W dniu, w którym Olive spotkała Anh przewracające się oczami, narodziłasię odmieniająca życie przyjaźń. Powoli zaczęli włączać Malcolma i stawać się trochę trio, ale Anh.. . Anh była jej osobą. Rodzina. Olive nawet nie pomyślała, że ​to możliwe dla kogoś takiego jak ona.Anh rzadko o co*kolwiek prosiła dla siebie i chociaż przyjaźniły się od ponad dwóch lat, Olive nigdynie widziała jej zainteresowania umawianiem się z kimkolwiek – aż do Jeremy'ego. Udawanie, żebyła na randce z Carlsenem, było najmniejszym, co Olive mogła zrobić, by zapewnić przyjaciółceszczęście. Więc podskoczyła, uśmiechnęła się i próbowała zachować rozsądny ton, nawet pytając:„Co masz na myśli?” – Chodzi mi o to, że rozmawiamy co minutę każdego dnia, a nigdy wcześniejnie wspomniałeś o Carlsenie. Mój najbliższy przyjaciel podobno spotyka się z supergwiazdąprofesora wydziału, a jakoś nigdy o tym nie słyszałem? Znasz jego reputację, prawda? Czy to jakiśżart? Czy masz guza mózgu? Czy mam guza mózgu?” Tak się działo za każdym razem, gdy Olivekłamała: musiała najpierw powiedzieć więcej kłamstw, żeby ją ukryć, i była z tego straszna, cooznaczało, że każde kłamstwo stawało się coraz gorsze i mniej przekonujące niż poprzednie. Niebyło mowy, żeby mogła oszukać Anh. Nie mogła nikogo oszukać. Anh się wścieknie, potemJeremy się wścieknie, potem Malcolm też, a potem Olive znajdzie się zupełnie sama. Złamaneserce sprawi, że obleje ją ze szkoły podstawowej. Chciała stracić wizę i jedyne źródło dochodu iwrócić do Kanady, gdzie cały czas padał śnieg, a ludzie jedli serce łosia i … „Hej”. Głos, głęboki irówny, dobiegł gdzieś za Olive, ale nie musiała się odwracać, by wiedzieć, że to Carlsen. Tak jak niemusiała się odwracać, by wiedzieć, że wielki, ciepły ciężar nagle ją podtrzymujący, mocny, aleledwo widoczny nacisk na środek jej dolnej części pleców, to dłoń Carlsena. Około dwóch cali nadjej tyłkiem. O kurczę. Olive wykręciła szyję i podniosła wzrok. I do góry. I do góry. I trochę więcej.Nie była niską kobietą, ale on był po prostu duży. "Oh. Hej, hej. "Wszystko w porządku?" Powiedziałto, patrząc jej w oczy, niskim, intymnym tonem. Jakby byli sami. Jakby Anh tam nie było.Powiedział to w sposób, który powinien sprawić, że Olive poczuje się nieswojo, ale tego nie zrobił.Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu jego obecność w pokoju uspokoiła ją, mimo że jeszczeprzed chwilą panikowała. Może dwa różne rodzaje niepokoju zneutralizowały się nawzajem?Brzmiało to jak fascynujący temat badawczy. Warto dążyć. Może Olive powinna porzucić biologię iprzejść na psychologię. Może powinna przeprosić i poszukać literatury. Może powinna umrzeć namiejscu, aby uniknąć tej beznadziejnej sytuacji, w której się znalazła. – Tak. TAk. Wszystko wporządku. Anh i ja byliśmy po prostu . . . na czacie. O naszych weekendach”. Carlsen spojrzał naAnh, jakby po raz pierwszy zdał sobie sprawę , że jest w pokoju. Przyznał jej istnienie jednym z tychkrótkich kiwnięć głową, którymi kolesie zwykli witać innych. Jego dłoń zsunęła się niżej nakręgosłup Olive w chwili, gdy oczy Anh się rozszerzyły. – Miło cię poznać, Anh. Wiele o tobiesłyszałem – powiedział Carlsen i Olive musiała przyznać, że był w tym dobry. Ponieważ byłapewna, że ​z punktu widzenia Anh wyglądało to tak, jakby ją obmacywał, ale w rzeczywistości był… .. nie. Olive ledwo czuła na sobie jego dłoń. Może tylko trochę. Ciepło, lekki nacisk i … — Miło cię teżpoznać. Anh wyglądała na oszołomioną. Jakby mogła zemdleć. – Um, właśnie miałem odejść. Ol,wyślę ci SMS-a, kiedy . . . tak." Wyszła z pokoju, zanim Olive zdążyła odpowiedzieć. Co było dobre,ponieważ Olive nie musiała wymyślać kolejnych kłamstw. Ale też trochę gorzej, bo teraz była tylkoona i Carlsen. Stojąc zbyt blisko. Olive zapłaciłaby niezłe pieniądze, gdyby powiedziała, że ​to onautworzyła między nimi dystans, ale żenująca prawda była taka, że ​to Carlsen odsunął się pierwszy.Wystarczająco, by dać jej przestrzeń , której potrzebowała, a potem trochę. "Wszystko wporządku?" zapytał ponownie. Jego ton był nadal miękki. Nie czegoś, czego by się po nimspodziewała. "TAk. Tak, po prostu. . ”. Olive machnęła ręką. "Dziękuję Ci." "Proszę bardzo." –Słyszałeś, co powiedziała? O piątek i . . ”. "Zrobiłem. Dlatego ja . . ”. Spojrzał na nią, a potem naswoją rękę – tę, która kilka sekund temu ogrzewała jej plecy – i Olive natychmiast zrozumiała. –Dziękuję – powtórzyła. Ponieważ Adam Carlsen mógł być znanym dupkiem, ale Olive czuła się wtej chwili cholernie wdzięczna. „Ponadto, hm, nie mogłem nie zauważyć, że w ciągu ostatnichsiedemdziesięciu dwóch godzin do moich drzwi nie pukali agenci z Federalnego Biura Śledczego,aby mnie aresztować ”. Kącik jego ust drgnął. Minimalnie. „Czy tak jest?” Olive skinęła głową. – Cosprawia, że ​myślę, że być może nie złożyłeś tej skargi. Nawet jeśli byłoby to całkowicie w twoichprawach. Więc dziękuję. Za to. I . . . i za wkroczenie już teraz. Zaoszczędziłeś mi wielu kłopotów.Strona 15Carlsen wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, nagle wyglądając jak podczas seminarium, kiedyludzie mylili teorię z hipotezą lub przyznawali się, że zamiast przypisywać imputację, stosują tępeskreślanie . „Nie powinieneś potrzebować kogoś, kto wkroczy”. Oliwka zesztywniała. Prawidłowy.Znany tyłek. „Cóż, to nie jest tak, że prosiłem cię o zrobienie czegokolwiek. Zamierzałem sobie ztym poradzić sam… – I nie powinieneś kłamać na temat swojego statusu związku – kontynuował.„Zwłaszcza nie po to, żeby twój przyjaciel i twój chłopak mogli się spotkać bez poczucia winy. Nietak działa przyjaźń, ostatnio sprawdzałem. Oh. Więc właściwie słuchał, kiedy Olive zwymiotowałana niego historię swojego życia. "To nie tak." Uniósł brew, a Olive uniosła dłoń w obronie. „Jeremynie był moim chłopakiem. A Anh o nic mnie nie prosiła. Nie jestem ofiarą, po prostu... . . chcę, żebymój przyjaciel był szczęśliwy”. – Okłamując ją – dodał sucho. – No tak, ale… . . Ona myśli, że sięspotykamy, ty i ja – wypaliła Olive. Boże, implikacje były zbyt śmieszne, by je znieść. „Czy nie o tochodziło?” "Tak." Skinęła głową, a potem przypomniała sobie kawę w jej dłoni i upiła łyk z kubka.Było jeszcze ciepło. Rozmowa z Anh nie mogła trwać dłużej niż pięć minut. "Tak. Chyba tak było. Apropos – jestem Olive Smith. Na wypadek, gdybyś nadal był zainteresowany złożeniem skargi.Jestem doktorem student w laboratorium doktora Aslana... - Wiem, kim jesteś. "Oh." Może wtedy jąodszukał. Olive próbowała sobie wyobrazić go przeczesującego aktualny doktorat. Sekcja dlastudentów na stronie internetowej wydziału. Zdjęcie Olive zostało zrobione przez sekretarkęprogramu w jej trzecim dniu studiów, na długo przed tym, zanim w pełni zdała sobie sprawę z tego,co ją czeka. Starała się wyglądać dobrze: ujarzmiła swoje falujące brązowe włosy, nałożyła tusz dorzęs, by uwydatnić zielone oczy, a nawet próbowała ukryć piegi pożyczonym podkładem. To było,zanim zdała sobie sprawę, jak bezwzględna, jak bezwzględna potrafi być akademia. Przedpoczuciem nieadekwatności, przed ciągłym strachem, że nawet jeśli była dobra w badaniachnaukowych, może nigdy nie będzie w stanie naprawdę zrobić tego jako naukowiec. Uśmiechała się. Prawdziwy, prawdziwy uśmiech. "Dobra." „Jestem Adam. Carlsena. Jestem na wydziale...Wybuchła śmiechem prosto w jego twarz. A potem natychmiast tego pożałowała, gdy zauważyłajego zdezorientowaną minę, jakby poważnie myślał, że Olive może nie wiedzieć, kim on jest. Jakbynie wiedział, że jest jednym z najwybitniejszych uczonych w tej dziedzinie. Skromność wcale nieprzypominała Adama Carlsena. Olive odchrząknęła. "Prawidłowy. Um, ja też wiem, kim jesteś,doktor Carlsen. „Powinieneś mówić do mnie Adam”. "Oh. O nie." To też byłby sposób . . . Nie. Działnie był taki. Absolwenci nie nazywali wydziału po imieniu. – Nigdy nie mógłbym… – Jeśli Anh jestw pobliżu. "Oh. Tak." To miało sens. "Dziękuję Ci. Nie pomyślałem o tym. A właściwie czegokolwiekinnego. Najwyraźniej jej mózg przestał działać trzy dni temu, kiedy zdecydowała, że ​pocałowaniego w celu ratowania własnego tyłka to dobry pomysł. – Jeśli to nie przeszkadza . Idę do domu, boto wszystko było trochę stresujące i… . ”. Zamierzałem przeprowadzić eksperyment, ale naprawdęmuszę siedzieć na kanapie i oglądać Amerykańskiego Wojownika Ninja przez czterdzieści pięćminut, jedząc Cool Ranch Doritos, które smakują zaskakująco lepiej, niż można by im przyznać.Pokiwał głową. „Odprowadzę cię do samochodu”. „Nie jestem tak zrozpaczony”. – Na wypadek,gdyby Anh nadal była w pobliżu. "Oh." Była to, musiała przyznać, uprzejma oferta. Zaskakująco tak.Zwłaszcza, że ​pochodzi od Adama „Jestem za dobry na ten dział” Carlsena. Olive wiedziała, że ​byłkutasem, więc nie mogła zrozumieć, dlaczego dzisiaj… . . nie wydawał się jednym. Może powinnapo prostu winić własne przerażające zachowanie, które w porównaniu sprawiłoby, że każdywyglądałby dobrze . "Dziękuję. Ale nie ma potrzeby. Mogła powiedzieć, że nie chciał nalegać, alenie mógł się powstrzymać. „Poczułbym się lepiej, gdybyś pozwolił mi odprowadzić cię dosamochodu”. „Nie mam samochodu”. Jestem studentem mieszkającym w Stanford w Kalifornii.Zarabiam mniej niż trzydzieści tysięcy dolarów rocznie. Mój czynsz pochłania dwie trzecie mojejpensji. Noszę tę samą parę kontaktów od maja i chodzę na każde seminarium , które zapewniapoczęstunek, aby zaoszczędzić na posiłkach, nie zawracała sobie głowy dodawaniem. Nie miałapojęcia, ile lat ma Carlsen, ale nie mogło to być tak dawno temu, kiedy był studentem. „Czy jedzieszautobusem?” „Jadę na rowerze. A mój rower jest tuż przy wejściu do budynku”. Otworzył usta, apotem je zamknął. A potem ponownie go otworzyłem . Pocałowałeś te usta, Olive. I to był dobrypocałunek. „W pobliżu nie ma ścieżek rowerowych”. Wzruszyła ramionami. „Lubię żyćniebezpiecznie”. Tanio, miała na myśli. „I mam kask”. Odwróciła się, by postawić kubek napierwszej powierzchni, jaką mogła znaleźć. Odzyska go później. Albo nie, jeśli ktoś go ukradł. Kogoto obchodziło? Dostała to od doktora , który i tak opuścił akademię, by zostać DJ-em. Po raz drugiw ciągu niecałego tygodnia Carlsen uratował jej tyłek. Po raz drugi nie mogła znieść przebywania zStrona 16nim ani minuty dłużej. – Do zobaczenia, dobrze? Jego klatka piersiowa uniosła się, gdy wziąłgłęboki wdech. "Tak. Dobra." Olive wyszła z pokoju najszybciej, jak mogła. — „Czy to żart? To musibyć żart. Czy jestem w telewizji krajowej? Gdzie są ukryte kamery? Jak wyglądam?" „To nie żart.Nie ma kamer”. Olive poprawiła pasek plecaka na ramieniu i odsunęła się na bok, żeby uniknąćprzejechania przez studenta na elektrycznym skuterze. — Ale teraz, kiedy o tym wspomniałeś,wyglądasz świetnie. Zwłaszcza o siódmej trzydzieści rano. Anh się nie zarumieniła, ale było tobliskie. – Zeszłej nocy zrobiłem jedną z tych masek na twarz, które ty i Malcolm dostałeś mi naurodziny. Ten, który wygląda jak panda? A ja mam nowy krem ​przeciwsłoneczny, który ma ci trochęrozjaśnić. I nakładam tusz do rzęs – dodała pospiesznie pod nosem. Olive mogłaby spytać ją,dlaczego posunęła się o krok dalej, by wyglądać ładnie w zwykły wtorkowy poranek, ale znała jużodpowiedź: laboratoria Jeremy'ego i Anh znajdowały się na tym samym piętrze, a wydział biologiibył duże, przypadkowe spotkania były bardzo możliwe. Ukryła uśmiech. Choć pomysł najlepszegoprzyjaciela spotykającego się z byłym może brzmieć dziwnie, cieszyła się, że Anh zaczynapozwalać sobie na romantyczne rozważanie Jeremy'ego. Przede wszystkim miło było wiedzieć, żeupokorzenie, jakie Olive przeżyła z Carlsenem w „Nocy”, opłaciło się. To, wraz z bardzoobiecującym e-mailem Toma Bentona na temat jej projektu badawczego, sprawiło, że Olivepomyślała, że ​sprawy mogą w końcu wyglądać dobrze. "Dobra." Anh przygryzła dolną wargę,głęboko w skupieniu. – Więc to nie żart. Co oznacza, że ​musi być inne wyjaśnienie. Pozwól, że goznajdę. „Nie ma żadnego wyjaśnienia. My po prostu… — O mój Boże, próbujesz uzyskaćobywatelstwo? Czy deportują cię z powrotem do Kanady, ponieważ udostępniliśmy hasłoMalcolma do Netflix? Powiedz im, że nie wiedzieliśmy, że to przestępstwo federalne. Nie, czekaj,nic im nie mów, dopóki nie załatwimy ci prawnika. I, Ol, wyjdę za ciebie. Zdobędę ci zieloną kartę inie będziesz musiał… – Ach. Olive mocniej ścisnęła dłoń przyjaciółki, żeby na chwilę się zamknęła.„Obiecuję ci, że nie zostanę deportowany. Właśnie poszedłem na jedną randkę z Carlsenem. Anhzmarszczyła twarz i zaciągnęła Olive na ławkę z boku ścieżki, zmuszając ją, by usiadła. Olivezgodziła się, mówiąc sobie, że ich pozycje są odwrócone, gdyby przyłapała Anh całującą AdamaCarlsena, prawdopodobnie zareagowałaby tak samo. Do diabła, prawdopodobnie byłaby zajętarezerwowaniem pełnego badania psychiatrycznego dla Anh. „Słuchaj”, zaczęła Anh, „czy pamiętaszzeszłą wiosnę, kiedy trzymałam twoje włosy z tyłu, podczas gdy pociskiem wymiotowałeś piątkęfuntów zepsutego koktajlu z krewetek, który zjadłeś na przyjęciu pożegnalnym u doktora Parka?"O tak. Ja robię." Olive przekrzywiła głowę w zamyśleniu. „Jadłeświęcej niż ja i nigdy nie zachorowałeś”.— Bo jestem zrobiony z twardszego materiału, ale nieważne.Chodzi o to, że jestem tu dla Ciebie i zawsze będę, bez względu nawszystko. Bez względu na to, ile funtów zepsutego koktajlu z krewetekwymiotujesz, możesz mi zaufać. Jesteśmy zespołem, ty ija. I Malcolm, kiedy nie jest zajęty przedzieraniem się przezpopulację Stanford. Więc jeśli Carlsen jest potajemniepozaziemską formą życia planującą przejęcie Ziemi, któreostatecznie doprowadzi do zniewolenia ludzkości przez złych władców, którzy wyglądają jak cykady, a jedynym sposobem na powstrzymanie go jest umawianie się znim, możesz mi powiedzieć, poinformować NASA...- Na litość boską - Olive musiała się śmiać - to była tylkorandka!Anh wyglądał na zbolałego. „Po prostu nie rozumiem”.Bo to nie ma sensu. „Wiem, ale nie manic do zrozumienia. To poprostu . . . Poszliśmy na randkę."Ale . . . Dlaczego? Ol, jesteś piękna, mądra i zabawnai masz doskonały gust w podkolanówki, dlaczego miałbyś umawiać sięz Adamem Carlsenem?Olive podrapała się w nos. "Ponieważ on jest . . ”. Kosztowało ją to,mówiąc to słowo. Och, to ją kosztowało. Ale musiała. "Miły.""Miły?" Brwi Anh uniosły się tak wysoko, że prawiepołączyły się z linią włosów.Strona 17Wygląda dziś wyjątkowo słodko, pomyślała Olive z zadowoleniem.– Adam „Ass” Carlsen?„Cóż, tak. On jest . . ”. Olive rozejrzała się, jakby pomocmogła przyjść od dębów albo studentów spieszących naletnie zajęcia. Kiedy nie wydawało się to nadchodzące, poprostu skończyła słabo: „To fajny dupek, jak sądzę”.Wyraz twarzy Anh podniósł się z niedowierzaniem. – W porządku, więcod umawiania się z kimś tak fajnym jak Jeremy przeszedłeś do umawiania sięz Adamem Carlsenem.Idealny. To było dokładnie to, czego chciała Olive. – Zrobiłem. I szczęśliwie, bo nigdy tak bardzo mnie nie obchodziłJeremy. Wreszcie trochę prawdy w tej rozmowie.„ Szczerze, to nie było takie trudne. Dlatego… Proszę, Anh, wyrwijtego chłopca z jego nieszczęścia. On na to zasługuje, a przede wszystkimty na to zasługujesz. Założę się, że jest dzisiaj w kampusie. Powinieneś poprosić go,aby towarzyszył ci na festiwalu horrorów, żebym nie musiałachodzić z tobą i spać przy włączonych światłach przez następne sześćmiesięcy.Tym razem Anh zarumieniła się wprost. Spojrzała w dół na swojedłonie, skubała paznokcie, a potem zaczęła majstrowaćprzy brzegu swoich szortów, zanim powiedziała: „Nie wiem.Może. To znaczy, jeśli naprawdę myślisz, że…Z kieszeni Anh dobiegł dźwięk alarmu iwyprostowała się, żeby wyciągnąć telefon. „Cholera, mamspotkanie mentorskie na temat różnorodności w STEM, a potem muszę przeprowadzić dwatesty”. Wstała, podnosząc plecak. „Chcesz sięspotkać na lunchu?”"Żargon. Zorganizuj spotkanie TA”. Olive uśmiechnęła się. – MożeJeremy jest wolny.Anh przewróciła oczami, ale kąciki jej ustwykrzywiły się. To sprawiło, że Olive była bardziej niż trochę szczęśliwa. Tak szczęśliwa, że ​nawet jej nie zrzuciła, kiedy Anh odwróciła się ześcieżki i zapytała: „Czy on cię szantażuje?”„Hę?”– Carlsen. Czy on cię szantażuje? Czy dowiedział się, żejesteś aberracją i sikasz pod prysznicem?„Przede wszystkim jest to oszczędność czasu”. Oliwka spojrzała na niego. – Po drugie, uważam,żeto dziwnie pochlebiające, że myślisz, że Carlsen posunąłby się dotych absurdalnych starań, żebym się z nim umawiał.– Każdy by to zrobił, Ol. Bo jesteś niesamowita. Anhskrzywiła się, po czym dodała: „Z wyjątkiem sytuacji, gdy sikasz podprysznicem”.—JEREMY ZACHOWAŁ SIĘ dziwnie. Co nie miało większego znaczenia, ponieważJeremy zawsze był trochę niezręczny, a fakt, że niedawnorozstał się z Olive i umawiał się z najlepszą przyjaciółką, wcalego nie pogorszył – ale dzisiaj wydawał się jeszcze dziwniejszy niżzwykle. Wszedł do kawiarni na kampusie kilka godzin porozmowie Olive z Anh i zaczął się na nią gapićprzez dobre dwie minuty. Potem trzy. Potem pięć. To było więcejuwagi, niż kiedykolwiek poświęcał Olive – tak, łącznie z ichrandkami.Kiedy stało się to na granicy absurdu, podniosła oczy znadlaptopa i pomachała do niego. Jeremy zarumienił się, wziął latteStrona 18z blatu i znalazł stolik dla siebie. Olivepo raz siedemdziesiąty wróciła do ponownego czytania dwuwierszowego e-maila.Dzisiaj, 10:12OD: [emailprotected]DO: [emailprotected]TEMAT: Re: Projekt badań przesiewowych raka trzustkiDoktorze Benton,Dziękuję za odpowiedź. Rozmowa osobiście byłaby fantastyczna.Którego dnia będziesz w Stanford? Daj mi znać, kiedynajwygodniej Ci się spotkać.Z poważaniem,OliveNiecałe dwadzieścia minut później czwartoklasistka, która pracowała zdoktorem Holdenem Rodriguesem na farmakologii, weszła iusiadła obok Jeremy'ego. Natychmiast zaczęli dosiebie szeptać i wskazywać na Olive. Innego dnia byłabyzaniepokojona i trochę zdenerwowana, ale doktor Bentonjuż odpowiedział na jej e-mail, który miał pierwszeństwo przed… . .co*kolwiek innego, naprawdę.Dzisiaj, 10:26OD: [emailprotected]DO: [emailprotected]TEMAT: Re: Projekt badania przesiewowego raka trzustkiOlive,w tym semestrze jestem na urlopie naukowym z Harvardu, więc zostanę przezkilka dni. Współpracownik ze Stanford i ja właśnie otrzymaliśmyduże stypendium i spotkamy się, aby porozmawiać o przygotowaniach itp. Dobra, jeślizagramy ze słuchu, gdy tam będę?Pozdrawiam,TBWysłane z mojego iPhone'aTak! Miała kilka dni, aby przekonać go do podjęcia się jejprojektu, co było o wiele lepsze niż dziesięć minut, którepoczątkowo oczekiwała. Olive zrobiła pięść – co sprawiło, żeJeremy i jego przyjaciel wpatrywali się w nią jeszcze dziwniej. W każdym razie, cosię z nimi dzieje? Czy miała natwarzy pastę do zębów czy coś? Kogo to obchodziło? Miała spotkać się z TomemBentonem i przekonać go, żeby ją zabrał. Rak trzustki,idę po ciebie.Była w doskonałym humorze, aż dwie godziny późniejweszła na spotkanie TA biologii iw pokoju zapadła nagła cisza. Około piętnastu par oczu utkwiło w niej wzrok— nie była to reakcja, do której była przyzwyczajona.– Eee… cześć?Kilka osób przywitało się. Większość odwróciła wzrok.Olive powiedziała sobie, że tylko coś sobie wyobraża. Musi byćniski poziom cukru we krwi. Albo wysoko. Jeden z dwóch.– Hej, Oliwko. Siódmolatek, który nigdy wcześniej nieprzyznał się do jej istnienia, przeniósł swój plecak i zwolniłmiejsce obok swojego. "Jak się masz?""Dobrze." Usiadła ostrożnie, starając się powstrzymaćpodejrzliwość od swojego tonu. „Um, ty?”"Świetny."Było coś w jego uśmiechu. Coś lubieżnegoi fałszywego. Olive zastanawiała się nad pytaniem o to, kiedy szefowiStrona 19TA udało się uruchomić projektor i zwróciłuwagę wszystkich na spotkanie.Potem sprawy stały się jeszcze dziwniejsze. Doktor Aslanwpadła do laboratorium, żeby zapytać Olive, czy jest coś, o czym chciałabyporozmawiać; Chase, absolwent w jej laboratorium, pozwolił jejnajpierw użyć maszyny do PCR, mimo że zwykle gromadził ją jaktrzecioklasista ze swoim ostatnim cukierkiem na Halloween; kierownik laboratoriummrugnął do Olive, podając jej stos czystego papieru dodrukarki. A potem, zupełnie przypadkowo, spotkała Malcolma w toalecie dla wszystkich płcii nagle wszystko nabrało sensu.– Ty przebiegły potworze – syknął. Jego czarne oczy byłyprawie komicznie wąskie. „Cały dzień do ciebie pisałem”."Oh." Olive poklepała tylną kieszeń dżinsów, a potemprzednią, próbując przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz widziałatelefon. „Myślę, że mogłem zostawić telefon w domu”."Nie mogę w to uwierzyć."„W co wierzyć?”"Nie wierzę ci."„Nie wiem, o czym mówisz”."Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.""Jesteśmy.""Dobrzy przyjaciele.""Jesteśmy. Ty i Anh jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Co…— Najwyraźniej nie, gdybym musiał to usłyszeć od Stelli, która usłyszała tood Jess, kto usłyszał to od Jeremy’ego, kto usłyszał to od Anh…—Co słyszałeś?„…kto to usłyszał, nawet nie wiem od kogo. Imyślałem, że jesteśmy przyjaciółmi”.Coś lodowatego wpełzło na plecy Olive. Czy tomożliwe. . . Nie, to niemożliwe. "Usłyszeć, co?""Skończyłem. Pozwalam karaluchom cię zjeść. Izmieniam hasło do Netflix”.O nie. — Malcolmie. Usłyszeć, co?"– Że spotykasz się z Adamem Carlsenem.OLIWKANIGDY nie była w laboratorium Carlsena, ale wiedziała, gdzie jąznaleźć. Była to największa, najbardziej funkcjonalna przestrzeń badawcza wcałym wydziale, pożądana przez wszystkich i niewyczerpane źródłoniechęci do Carlsena. Musiała przesunąć swoją odznakę raz, a potem jeszcze raz, aby uzyskać do niej dostęp (przewróciła oczami za każdymrazem). Drugie drzwi otwierały się bezpośrednio na przestrzeń laboratoryjnąi może dlatego, że był tak wysoki jak Mount Everest, ajego ramiona były równie duże, ale Carlsen był pierwsząrzeczą, którą zauważyła. Wpatrywał się w Southern blot obokAlexa, absolwenta, który był rok przed Olive, ale odwróciłsię w stronę wejścia, gdy tylko weszła.Olive uśmiechnęła się do niego słabo – głównie z ulgi, żego znalazła.Wszystko będzie dobrze. Miała mu wyjaśnić, co powiedział jej Malcolm, i bez wątpieniauzna tę sytuację za kategorycznie nie do przyjęcia i naprawi jądla nich obojga, ponieważ Olive nie będzie mogła spędzić kolejnychtrzech lat w otoczeniu ludzi, którzy sądzili, że spotykała sięz Adamem, zwariowanym Carlsenem.Strona 20Problem polegał na tym, że Carlsen nie był jedynym, który zauważyłOlive. W laboratorium było kilkanaście ławek ipracowało przy nich co najmniej dziesięć osób. Większość z nich — wszyscy —wpatrywali się w Olive. Pewnie dlatego, że większość z nich – wszyscy– słyszeli, że Olive spotyka się z ich szefem.Pieprzyć jej życie.„Czy mogę z panem porozmawiać przez chwilę, doktorze Carlsen?” Olive wiedziała racjonalnie,że laboratorium nie zostało umeblowane w sposób, który umożliwiałby odbijanie sięechem. Mimo to czuła się tak, jakby jej słowa odbijałysię od ścian i powtarzały mniej więcej cztery razy.Carlsen skinął głową, skonsternowany, i wręczył kleks z PołudniaAlex, zanim ruszył w jej kierunku. Wydawał się albonieświadomy, albo nie dbający o to, że około dwóch trzecich członków jego laboratoriumgapi się na niego. Pozostałe wydawały siębyć na skraju udaru krwotocznego.Poprowadził Olive do sali konferencyjnej tuż za głównąprzestrzenią laboratoryjną, a ona poszła za nim w milczeniu, starając się nie rozpamiętywaćfaktu, że laboratorium pełne ludzi, którzy myśleli, że ona i Carlsensię spotykają, właśnie zobaczyli, jak wchodzą do prywatnego pokoju. Sam.To było najgorsze. Absolutnie najgorsze.„Wszyscy wiedzą”, wypaliła, gdy tylko drzwi sięza nią zamknęły.Przyglądał się jej przez chwilę, wyglądając na zdziwionego. „Czy wszystkow porządku?”"Wszyscy wiedzą. O nas."Przechylił głowę, krzyżując ręce na piersi. Odich ostatniej rozmowy minął zaledwie dzień, ale najwyraźniej wystarczająco długo, by Olive zapomniała o jego… . . jego obecność. Alboco*kolwiek to było, co sprawiało, że czuła się, jakby była mała idelikatna, kiedy był w pobliżu. "Nas?""Nas."Wydawał się zdezorientowany, więc Olive wyjaśniła.– My, umawiamy się na randki… nie, żebyśmy się spotykali, ale Anh wyraźnietak sądziła i powiedziała… . ”. Zdała sobie sprawę, że słowa padają, i zmusiła się do zwolnienia tempa. – Jeremy. Ipowiedział wszystkim, a teraz wszyscy wiedzą. Albo myślą, żewiedzą, chociaż nie ma absolutnie nic do poznania. Jak tyi ja wiemy.Wziął to na chwilę, a potem powoli skinął głową. – Akiedy mówisz, że wszyscy… . . ?„Mam na myśli wszystkich”. Wskazała w kierunku jego laboratorium."Ci ludzie? Oni wiedzą. Inni absolwenci? Oni wiedzą.Cherie, sekretarz wydziału? Ona całkowicie wie. Najgorsze są plotki wtym dziale. I wszyscy myślą, że spotykamsię z profesorem.— Rozumiem — powiedział, wyglądając na dziwnie nie przejętego tympieprzonym klastrem. Powinno to uspokoić Olive, ale tylkowzmogło jej panikę.„Przykro mi, że tak się stało. Tak mi przykro. To wszystko moja wina.Otarła dłonią twarz. — Ale nie sądziłem, że… . . Rozumiem,dlaczego Anh miała powiedzieć Jeremy'emu – to znaczy, zebranie tychdwojga razem było celem tej szarady – ale…. . .Dlaczego Jeremy miałby komukolwiek powiedzieć?Carlsen wzruszył ramionami. „Dlaczego miałby nie?”Ona spojrzała w górę. "Co masz na myśli?"


O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie onlinei pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu.Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających.Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej.Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje.Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formaciepdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystaniaz wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkownikóworaz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdfna hosting. Zapraszamy!
Deviant King PDF Ebook Mobi Epub (2024)
Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Dong Thiel

Last Updated:

Views: 6222

Rating: 4.9 / 5 (59 voted)

Reviews: 90% of readers found this page helpful

Author information

Name: Dong Thiel

Birthday: 2001-07-14

Address: 2865 Kasha Unions, West Corrinne, AK 05708-1071

Phone: +3512198379449

Job: Design Planner

Hobby: Graffiti, Foreign language learning, Gambling, Metalworking, Rowing, Sculling, Sewing

Introduction: My name is Dong Thiel, I am a brainy, happy, tasty, lively, splendid, talented, cooperative person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.